piątek, 9 grudnia 2011

Czy wojna między płciami zakończy żywot nasz - facetów?

Cześć. Piszą do mnie faceci, żebym napisał coś ku pokrzepieniu ich coraz słabszego ego. Rymnęło mi się ładnie! Ale muszę niestety na wstępie już zaznaczyć, że nie mam dla nich dobrych wiadomości. Jedyna nadzieja, wydaje się jeszcze spoczywać na barkach ludów, pozostających poza naszym, europejskim, systemem wartości społecznych i w ogóle wszystkich. Tam niewiele mówi się o równouprawnieniu, ale faceci wydają się być jacyś tacy podobni, właśnie do facetów.A kobiety są jeszcze podobne, właśnie do kobiet. Może Europa za bardzo koncentruje się na likwidowaniu różnic między płciami, w imię szczęścia i zadowolenia tychże,  co wcale niekoniecznie musi skutkować dla nich pozytywnie. Zamazywanie przyjemnych dla oka dysonansów płciowych, widocznych i niewidocznych, powoduje ogólny bałagan moralno-społeczny, i zagubienie rozwichrzonych emocjonalnie osobników obojga płci. Nie mogę zapomnieć rozkosznego widoku  młodego Turka, który obierał pół godziny cztery kartofle, a zapytany dlaczego mu tak słabo idzie, odpowiedział, że robi to pierwszy raz. To niekoniecznie dobry przykład, ale chciałem pokazać, że niekoniecznie my faceci, musimy umieć prać, sprzątać, gotować,szyć, zjmować sie dziećmi i sprawnie obierać kartofelki, żeby być atrakcyjni dla naszych partnerek. Może wprost przeciwnie, róbmy z siebie ostatnie niedojdy, dając im w ten sposób szansę na wykazanie się, że też potrafią to robić. Żeby nie musiały rąbać drzewa, spawać, naprawiać kranów, fedrować na przodku ( no, ewentualnie), jeździć czołgiem, czy podnosić ciężary. Czekam na gromy z wiadomej strony. Pozdrawiam ciepło. Drm

8 komentarzy:

  1. Dzisiaj, jak nigdy dotąd, zgadzam się z Tobą od początku do końca. Chociaż za niedojdę raczej dziękuję:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, bo jak jest zgoda, to trochę nudno jest. Niedojda też ma swój, właściwy sobie urok, ale cóż to za problem w końcu, przerobić go na dojdę. Chyba nic tak nie rajcuje kobiety, jak właśnie obróbka, nie do końca zgodnego z jej wyobrażeniem, kandydata. Stąd pewnie ta furtka " raczej" Ale to oczywiście już po ślubie... Pozdrawiam ciepło Drm

    OdpowiedzUsuń
  3. Ups! złapałeś mnie za słowo.
    Żadnych obróbek czy przeróbek. Wolę "gotowca". Wiem, utopia, ale jednak :)
    Tak więc w tym przypadku "raczej" (choć miało subtelniej zabrzmieć) czytaj z całą pewnością "nie dziękuję" Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż rzeczywiście gotowce teraz mało dostępne. A i chętnych do obróbki też jakby mniej.Wszystko idzie w niedobrym kierunku. Najlepsza w tym wypadku byłaby jednopłciowość,co być może rozwiązałoby problem.Pozdrawiam. drm

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja z pracy (biuro): Panienka lat 2x, ogólnie fajna, zadbana, wielka orędowniczka równouprawnienia (choć nie feministka). Mieliśmy wspaniały ubaw jak czerwieniała ze złości gdy na równi z innymi kierownik kazał Jej przenosić ryzy papieru do magazynu.
    Ryzy są ciężkie a Ona jest kobietą!- powiadała.
    Dla takich chwil warto żyć.
    Zastanówcie się więc drogie Panie, czy warto się pchać do naszej męskiej piaskownicy?

    OdpowiedzUsuń
  6. No takie one są. Równouprawnienie traktują bardzo wybiórczo, wedle swojego uznania, co jednak wcale moim zdaniem nie odbiera im uroku. Trzeba tylko o tym wiedzieć i pamiętać, a zadowolenie będzie obopólne. Pozdrawiam drm

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jednak jestem za starą szkołą. Jak kobieta chce równouprawnienia to ok, ale z całym inwentarzem. Kiedyś żona chciała mnie wrobić w prasowanie, pranie i inne takie bdzety. Powiedziałem, że ok, ale ma się nauczyć zmieniać koła w samochodzie i na zakupach za wielbłąda robi ona. Szybko wróciła do szeregu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prasowanie, pranie absolutnie nie! Dla mnie. No może incydentalnie. One w gruncie rzeczy tylko testują faceta, czy da się, czy się nie da. Jak się da, tracą zainteresowanie. Intuicja cię nie zawiodła i oby tak dalej. Pozdrowienia dla małżonki. drm

    OdpowiedzUsuń