TYLKO NIKOMU NIE MÓW... SYNECZKU

Kurz po bitwie zwaśnionych plemion powoli opada, przegrani jak zwykle biorą się za łby, wygrani jak to wygrani, leczą kaca po opijaniu sukcesu. Czas na małe podsumowanie.
Brudna polityka potrafi zdominować każdy temat w mediach o ile według jej mocodawców będzie to dla nich opłacalne. Co prawda nie trwa to dłużej niż tydzień, bo coraz bardziej zepsuci różnorodnością, odbiorcy tego gówna nie wytrzymują histerycznego wzmożenia. Dziennikarze również.  No i nie zawsze przynosi to pożądane przez szefów skutki.
 Prawdziwe zaś problemy są skrzętnie ukrywane pod cuchnącą kołderką jeszcze bardziej śmierdzących interesów możnych tego świata. Po prostu nie pasują do ich scenariuszy zakładających intelektualne ujebanie, preparowaną pod konkretne grupy społeczne, papką medialną. 
 Na przykład sprawa filmu o pedofilii w kościele, która miała pogrążyć jednych na korzyść drugich a nie załatwić rzeczywistego problemu. Przecież nikt jako tako inteligentny osobnik nie uwierzy, że czas kampanii to był właściwy na to moment. Na marginesie mówiąc przyniosło to katastrofalny efekt, mobilizując nie tych, których oczekiwali stratedzy. Powinno to zresztą skłonić odpowiedzialnych za ten plan mocodawców do zweryfikowania przynależności partyjnej autorów. Może to skryci agenci przeciwnika?
 No bo kto robi takie rzeczy na tydzień przed "najważniejszymi wyborami trzydziestolecia?" Idioci? Debile? Mimo wszystko na takich nie wyglądają. Już bardziej na członków piątej kolumny. Gwoździem do politycznej trumny przegranych jest wstrząsająca informacja, że główny obrońca molestowanych przez księży sam molestował finansowo molestowanego seksualnie. No bo przecież za darmo nic na świecie nie było, nie ma i nie będzie. Dostałeś kasę to się musisz podzielić. Tak to działa zawsze i u wszystkich. 
To tyle wstępu do sprawy o wiele ważniejszej ale również  związanej z tematem filmu. 
Nigdy jakoś nie słyszałem o pedofilii wśród kobiet a zwłaszcza matek aż do chwili, kiedy przypadkowo wdałem się w rozmowę z seksuologiem, do którego poszedłem w pewnej osobistej sprawie. Ponieważ działo się to w ferworze histerii po wiadomej emisji,  wywiązała się między nami dyskusja na ten temat, z której dowiedziałem się wstrząsających rzeczy. Między innymi o znaczącym problemie pedofilii wśród matek swoich dorastających synów. Temat konsekwentnie od dziesięcioleci pomijany przez wszystkie strony jako śliski, nieopłacalny pod każdym względem i niepoprawny politycznie. I chuj, że krzywdzone są dzieci na masową skalę przez chore z patologicznej miłości do swoich " małych mężczyzn" matki. Przecież nikt im pod kołdrę nie zajrzy, a nawet jeśli, to przecież uzna, że to normalne pieszczoty czułej rodzicielki. Nie znajdzie się też pewnie ofiara, która oskarży o takie rzeczy własną matkę, z różnych zresztą względów. Nikt też żadnego filmu na ten temat nie zrobi, bo zginąłby marnie zadeptany przez kobiece lobby, które z roku na rok rośnie w niebezpieczną siłę. Bracia aż tak odważni nie są a zresztą nikt nie da na taki film pieniędzy. Może jakieś siostry? [ zakonne?]
I dotyczy to wszystkich politycznych adwersarzy. Po prostu nikomu się to nie opłaci. Dla jednych matka to Polka a dla drugich matka to patologia, zwłaszcza wielodzietna. Kapitalizm dotarł przebojem do polityki, gdzie liczy się już tylko zysk a nie prawda czy idea. Tak właściwie to już ledwo skrywana dyktatura podobna w wielu aspektach do faszyzmu. 
Sprzeciw pewnych środowisk przeciwko komisji do spraw szeroko pojętej pedofilii jest znaczący. Przecież to nie w ich interesie obnażać ten problem gdzie indziej niż w kościele. A nuż znajdzie się niejedna czarna owca wśród nich? 
 Zapytany przeze mnie seksuolog, dlaczego właśnie oni nie nagłaśniają tej patologii tylko się uśmiechnął  "wyobraża pan sobie te kohorty agresywnych pań pod oknem mojego gabinetu? Te wszystkie pożal się Boże telewizje w ich obronie? To byłby mój zawodowy koniec".
Kliknijcie sobie " pedofilia wśród kobiet" a znajdziecie tam porażające, zupełnie "niechodliwe" medialnie fakty. Nie poruszam tego tematu w imię nienawiści do kobiet, ale po to żeby ktoś podjął jakieś kroki na rzecz tych krzywdzonych w zaciszu domowym dzieci. Seksuolog twierdzi, że moment w którym kobieta - matka mówi o swoim synku "to mój mężczyzna" może być sygnałem patologii w tej rodzinie. Zwłaszcza kiedy to matka  samotna. 
To, że katem niekoniecznie musi być wypromowany medialnie tatuś, wujek, przyjaciel rodziny, nauczyciel czy ksiądz, a może być kobieta i do tego matka, na pewno nie ułatwi nagłośnienia problemu.
Może ktoś jednak spróbuje?
 Jakiś desperat?
 Samobójca polityczny? 
Zwykły szary człowiek?
Pozdro drm