sobota, 9 lutego 2019

ŚNIŁO MI SIĘ, ŻE...

Śniło mi się w nocy,  że....
Przyszła do mnie w nocy kobieta, która nie chciała ode mnie zupełnie nic, a skłonna była oddać mi wszystko w co natura, geny i samo życie, hojnie ją obdarowało. Nie wierzyłem we własne szczęście i przez dłuższą chwilę zastanawiałem się gdzie tu jest haczyk, na którym zawisnę kiedy zdecyduję się skorzystać z tej niespodziewanej dobroci.
 I gdy tak dywagowałem nad sytuacją, pogrążony w wątpliwościach, przypominając sobie opowieści zawiedzionych kobietami  kolegów, tekstami o zabójczej dla facetów płci pięknej, szczęście, które wydawało mi się nieskończenie radosne, powoli zamieniało się w złowrogi thriller. 
Ogarnięty coraz większymi wątpliwościami, spocony ze strachu, usiłowałem się obudzić, żeby uratować swoje życie. Chciałem  uciec od tej cudownej kobiety, ale ołowiane, ciężkie nogi trzymały mnie w miejscu, niczym pies pijanego sołtysa. Zacząłem w końcu rozpaczliwie krzyczeć i nagle.... 
Obudziło mnie gwałtowne szarpanie i ostry głos, który należał niechybnie do mojej wkurzonej małżonki.
- Czego się drzesz idioto, zdurniałeś całkiem!!? Nażarłeś się znowu na noc i spać nie dajesz!!!
Trudno mi znaleźć słowa, żeby opisać jaki  byłem szczęśliwy, że ten koszmar już mam za sobą. Że już nie muszę zastanawiać się czy rzucać się w ramiona niepewnego cudownego szczęścia, czy raczej podejrzewać w nim śmiertelną pułapkę. 
Przygarnąłem moją  kobietę, która odkąd pamiętam wzbraniała się żeby oddać mi wszystko w co natura, geny i samo życie hojnie ją obdarowało i o drugiej w nocy, używając lekkiej perswazji przygarnąłem ją do siebie. Po chwili kochałem się z nią tak, jak byłby to nasz pierwszy raz...
Jakiś czas później, zasnąłem po raz drugi tej niezwykłej nocy, spocony z prawdziwego, realnego szczęścia czego wam wszystkim również życzę.
drm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz