Miałem dzisiaj słodko-gorzki sen...
Jakiś czas temu stałem sobie przed stacją wypożyczania miejskich rowerów i trochę z braku lepszego zajęcia obserwowałem kto te rowery wypożycza.
Było różnie, ale po jakimś czasie, kiedy lekko znudzony miałem już opuścić posterunek, podszedł młodziak, taki po dwudziestce, fajnie ubrany, zadbany. Zrobił co trzeba i już miał wsiąść na rower i ruszyć w siną dal, kiedy zauważył, że rower ma defekt, a mianowicie z zębatki spadł łańcuch. Rozejrzał się bezradnie, ale nikt do niego z pomocą się nie rzucał, a więcej rowerów nie było. Koleś zrezygnowany poszedł na piechotę.
Intuicja kazała mi zostać i obserwować. I nie zawiodłem się.
Po chwili podjechała atrakcyjna blondynka [ ważne! ] i zaczęła przedstawienie.
Kiedy zorientowała się, że nie da rady pojechać na nieszczęsnym rowerze, nie namyślając się długo, wyjęła z torebki chusteczkę i sprawnie założyła łańcuch na swoje miejsce.
Po chwili jechała w stronę słońca, a ja mogłem w zadumie podziwiać jej kształtny tyłeczek, pieszczący siodełko roweru.
Bez komentarza drm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz