Jeszcze coś mi wpadło w oko propo jurnego Stefana.
Doczytałem się w jednym z artykułów na ten temat, że nie wszystkie kobiety, które świadczyły swoje usługi na rzecz pana profesora były prostytutkami. Część z nich, kelnerki, bufetowe, fryzjerki czy kasjerki sprzedawały swoje wdzięki OKAZJONALNIE.
Czyli to były przyzwoite kobiety, które robiły to zapewne kierując się empatią i miętkim sercem, z którego przecież ta płeć jest wszem i wobec znana. A to, że brały za to jakieś marne grosze to tak zapewne z uprzejmości, żeby panu profesorowi nie było przykro.
Chociaż... przypominam sobie opowieść mojego młodszego nieco kolegi, częstego bywalca przybytków rozkoszy. Mówił rzeczy wstrząsające. Według niego większość z młodych dziewczyn to właśnie te okazjonalne, a świadczyć miała o tym równie dramatyczna opowieść.
Kiedy w trakcie wizyty w rzeczonym przybytku ociągał się nieco z zakończeniem swoich niecnych uciech, dziewczyna uprzejmie ale stanowczo poprosiła, żeby się trochę pośpieszył bo za kwadrans ma spotkanie z narzeczonym!
Ja oczywiście w te bajki nie wierzę, ale jako skrupulatny obserwator pojebanej rzeczywistości zastanawiam się czy nie zbadać sytuacji u źródła, czyli w we wspomnianym już przybytku.
Jak już będę coś wiedział to na pewno napiszę.
pozdro. drm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz