Taka historia....
Pojechałem do znajomych na działkę... Mieli po mnie wyjechać na przystanek, bo od niego było jeszcze sześć kilosów do miejsca przeznaczenia. Ale ja miałem zdzwonić, że już jestem...
Tymczasem telefon został w autobusie, który pojechał sobie w siną dal. Położyłem go sobie na siedzeniu i tam został. Normalka u mnie podobno. Po pół godzinie kombinowania postanowiłem, że pójdę na razie z buta, a ktoś na pewno zabierze mnie po drodze. Nie zabrał... Mijały mnie wypasione bryki prowadzone przez wypasionych na chrupiacych hot dogach i sztucznych hamburgerach kierowcy i kierowczyni. Chociaż nie wyglądałem na ruskiego separatystę, żadna menda się nie zatrzymała, żeby chociaż zapytać przez uchylone okno czy nie potrzebuję pomocy.Mało tego! Niektórzy, zwłaszcza w tych super brykach patrzyli na mnie z wyraźnym politowaniem, uśmiechając się złośliwie!
Dymałem te sześć kilosów przez urocze lasy, łąki i pola mijając ładne zadbane domeczki, w których mieszkały zapewne te same wypasione skurwysyny, mijające mnie w swoich blaszanych lakierowanych pudłach. Po godzinie przestałem machać ręką i przez resztę czasu miałem o czym myśleć. Niby fajnie jest u nas , chodniki jakby prostrze, drogi równiejsze, chałupy zadbane i w ogóle, ale ludziska się przez te kilka lat unizowania skurwili się na potęgę. Patrzą tylko na swoje i koniecznie żeby to było jeszcze lepsze od innych, bo tylko wtedy mają prawdziwą radochę. I nikomu to nie przeszkadza, co zresztą jest zrozumiałe skoro wszyscy od lat kilku pływamy w tym samym śmierdzącym szambie.
Niestety nie zanosi się w najbliższym czasie na żadne zmiany, o czym z przykrością donoszę i pozdrawiam
drm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz