Tramwaj
podskoczył na nierówności szyn. W tej samej chwili Milena pochwyciła nieśmiałe
spojrzenie niedużego brunecika. Tak właśnie sobie o nim pomyślała. „Kolejny
mały pieprzony, nieśmiały brunecik” – dodała poruszając bezgłośnie ładnie
skrojonymi, zmysłowymi ustami, których nikt nie całował, nie gryzł, nie szczypał od kilku upiornych miesięcy.
Miesięcy bez małego nawet dymanka, nie mówiąc już o dużym. „ No podejdź widelcu
złamany, uśmiechnij się chociaż albo
spadaj do swojej mamusi, co to czeka na ciebie z dobrą kolacyjką, taką
jak kurwa lubisz! No bo kto jak nie ona wie najlepiej co potrzeba jej miękkiemu
w biodrach synusiowi. Przecież nie ja! Ja to mogę krzywdę mu zrobić co najwyżej.
Mogę mu, nie daj panie Boże, obciągnąć nie fachowo druta, bo oczywiście fachowo
to umie tylko mamusia. Albo mogę zestresować synusia koniecznością zapewnienia
mi mega orgazmu, co mogłoby pozbawić go pewności siebie, którą zresztą stracił
w momencie rozwodu rodziców z winy ojca
skurwysyna i pijaka”.
- Ja
pierdolę, co się ze mną dzieje – powiedziała na głos Milena do siebie, patrząc intensywnie
w piwne oczy nieśmiałego brunecika, przy okazji wzbudzając niepokój wśród
najbliższych pasażerów.
- No co! -
zwróciła się do najbliższego blondynka, który obie nogi miał dwa razy cieńsze
od rączki jej parasola, który kupiła całkiem niedrogo na wyprzedaży w Haemie –
nikt mnie nie walił od trzech miesięcy to chyba mogę być zestresowana? Tak?
Blondynek w
popłochu pozbierał z podłogi torby z napisami markowych sklepów z bezpłciową
odzieżą i przesunął się żwawo do wyjścia. Brunecik nawet jakby się
zainteresował tym co zobaczył, bo na pewno nie usłyszał nic z uwagi na czopki w
uszach w postaci słuchawek od jakiegoś hujumuju w kieszeni kurtki. Miarą jego
ekscytacji było wyjęcie jednej słuchawki z lekko odstającego ucha, za które
ciągnął go pewnie w nieszczęśliwym dziecięctwie ojciec-tyran. Niestety kiedy
się na to się zdecydował, Milena nie miała już nic do powiedzenia. Wygasła jak
wypatroszony ciągłymi erupcjami wulkan i odwróciła się do okna, w którym
zaskoczona zobaczyła idącą chodnikiem pewną siebie i spełnioną pod każdym
względem Miśkę. Przyjaciółka, której uroda nie była jej mocną stroną, miała od
jakiegoś czasu i męża i dziecko i samochód i dobrą pracę, czyli wszystko to
czego brakowało Milenie. No może z tym mężem to niekoniecznie. Wystarczyłby w
zupełności jakiś taki na dorywczo miły,
przystojny, i koniecznie z dużym, grubym
ptakiem facecik. To dorywczo spodobało się Milenie. „Dorywał by się do mnie jak
głupi do sera i potem spadałby na szczaw do siebie, albo do tego
Niesiołowskiego, co go tak lubi”. Na razie przynajmniej nie wyobrażała sobie
wąchania swojego faceta dwadzieścia cztery godziny na dobę. Chociaż dzisiaj
była na tyle zdesperowana, że kto wie? Jak by się trafił jakiś
niebojący-chcący, to może by poszła nawet na te dwadzieścia cztery. Ale nic na
razie się na to nie zapowiadało- brunecik zerwał krótki kontakt z
rzeczywistością pogrążając się w słuchawkowy azyl- a nikt inny go nie miał
zamiaru zastąpić. Było to powodem nieustannego zadziwienia Mileny. Przecież
była z niej laska jak się patrzy! Zadbana pod każdym względem! Pachnąca dobrymi
perfumami. Długie ciemne wpadające w kasztan włosy. Regularne, przyjemne rysy
twarzy, może nie była piękna, ale bardzo ładna na pewno. Do tego zgrabne,
długie nogi zamocowane do kuszących opływowych bioder. No była z niej
atrakcyjna, młoda dupa, co prawda już ponad ćwierć wieku po narodzinach. No i
co z tego wszystkiego! Wszystkie jej znacznie oszczędniej obdarzone przez naturę
przyjaciółki, które miały głęboko w dupie wszystkie te zabiegi mające w sumie
jeden cel –złowienia jakiegoś desperata, który uwolniłby je szybko i sprawnie z
dręczącego ich napięcia seksualnego- miały więcej naturalnych orgazmów przy
współudziale czynnika męskiego, niż ona sama na własną rękę. „Chyba też
przestanę się golić, myć i dbać o siebie, bo to chyba tym męskim cipom jakoś
pasuje” – pomyślała z rozżaleniem, bo naprawdę wszystkie te zabiegi koło siebie
sprawiały jej dużą przyjemność. Tramwaj zbliżał się do przystanku. Jasna
czupryna Miśki błysnęła w oddali. Milena bez namysłu przesunęła się do wyjścia.
Brunecik – pizdecik spojrzał na nią z melancholią w kaprawych nieco oczach. „
Wal się ty męska cipo!” – zaklęła w duchu i posłała mu pogardliwe spojrzenie.
Biedaczek spojrzał bezradnie na swoje pięknie błyszczące kozaczki do pół łydki.
„ Niezłe” – z uznaniem zdążyła zauważyć Milena wyskakując z wagonu. Przeszła na
przez jezdnię na stronę po której szła Miśka i czekała na nią, poprawiając w
małym lusterku makijaż. Dopiero teraz zastanowiła się dlaczego wysiadła z
tramwaju, skoro śpieszyła się przecież na fitness, gdzie regularnie ćwiczyła
swoje gibkie, gorące ciało, żeby w razie potrzeby nie zawiodło ani jej, ani
jego. Na razie pożytek z tego nie był imponujący. Kilka przygodnych, nie do
końca satysfakcjonujących orgazmów z przypadkowymi cokolwiek partnerami, nie
koniecznie usprawiedliwiało te kilka litrów ładnie pachnącego potu wylanego na
wyczerpujących ćwiczeniach. Na dłuższe dywagacje zabrakło jej czasu, bo Miśka,
która zauważyła ją z daleka, ucieszona wyraźnie spotkaniem, przyśpieszyła kroku
i po chwili znalazły się w czułych objęciach.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz