- No
pięknoto kochana, jak to miło cię znowu przytulić – zaszczebiotała Miśka, która
rzeczywiście lubiła Milenę, za tą jej doskonałość we wszystkim tym, w czym ona
sama była sto lat za murzynami.
Z kolei
Milena lubiła Miśkę za to, że jej nie zazdrościła tego wszystkiego, czego ona
sama nie miała. Nie było to bynajmniej normą wśród reszty przyjaciółek, które
niby
- A co ty
tak sobie spacerujesz beztrosko w biały dzionek po mieście? – zapytała Milena,
która miała nadzieję usłyszeć od przyjaciółki, że na przykład ma kłopoty w
domu, albo w pracy, albo w ogóle. Poprawiłoby jej to niewątpliwie nastrój na
resztę dnia. Przyjaciółka szczęśliwie spełniła jej oczekiwania.
- Mam
kłopoty – spoważniała Miśka – Radek okazał się szmatą i dupkiem.
- Naprawdę?
– ucieszyła się Milena – ale to chyba było do przewidzenia. Tak? Ostrzegałyśmy
cię na mityngach, a ty jak ta pizda oczadziała nic tylko, że Radek inny jest,
że na pewno się nadaje, tak? I takie tam dyrdymały.
Mityngi o
których wspomniała Milena odbywały się raz w tygodniu i gromadziły wszystkie
przyjaciółki w tym samym od lat miejscu. Była to modna kawiarnia „Pod złamanym
prąciem”, gdzie każda z nich musiała zdać relację z tego co wydarzyło się w jej
życiu w ostatnim tygodniu. Ta przyłapana na kłamstwie, zatajeniu, wylatywała
nieodwołalnie.. Oczywiście głównym tematem rozważań były sprawy damsko-męskie.
No i co się nosi, jak i kiedy i gdzie to kupić. Oprócz tych spotkań były
wspólne wypady na babskie wieczory do kina i raz w roku jakiś wakacyjny wyjazd
integracyjny. Nie było to jednak obowiązkowe, ale mile widziane. W porywach
grupa liczyła dziesięć, dwanaście dziewczyn.
- No niby
tak, ale miałam nadzieję, że jak się ożeni, no i dziecko będzie to się zmieni,
tak?
- Następna
głupia i naiwna! Oni zmieniają się tylko wtedy jak im się ruchać chce i nie mają gdzie wsadzić, tak? Wtedy jeszcze
możesz ich zmieniać i prosić o cokolwiek. Problem w tym, że teraz to nawet z
tym jest kłopot, bo im już ruchanie nie w głowie. Siedzą przed kompem i strzelają,
albo sadzą wirtualną marchewkę.
- Masz rację
Milenko, głupia byłam, może wstąpimy gdzieś na jakąś kawkę, to ci powiem
wszystko.
Milena,
która pomimo, że miała nieco inne plany nie mogła odmówić sobie satysfakcji i
nie posłuchać o problemach przyjaciółki, tym bardziej jeśli rzecz dotyczyła jej
faceta. Poszły do Starbacksa na ulubioną latte i szarlotkę. Pal sześć figurę i
kilogramy! Sprawa była poważna.
- Nie,
Milena nie! To trochę mnie przerasta! - Miska położyła głowę na stoliku, jakby
prosząc się o jej ścięcie.
- Przestań
głupia, ludzie się na ciebie patrzą – syknęła Milena.
- A chuj z
nimi!
- Przestań mówię
ci pizdo jedna i powiedz wreszcie co się stało.
- Co się stało? A babę mam w domu zamiast faceta! – krzyknęła
Miśka, a wszystkie głowy w kawiarni zwróciły się w ich stronę.
- Uspokój się debilko, jaką babę, przecież za mąż wyszłaś za
Radka, tak? – Milenie przyszło do głowy, że Radek sobie obciął i zmienił płeć.
W końcu tyle się o tym teraz gada.
- No babę i do tego taką rozmamłaną, byle jaką. Robotę
stracił, drugiej nie szuka, bawi dziecko, tak? Gotuje, sprząta i na dodatek
mówi, że mu to pasuje i że ma do tego powołanie. Mnie do pracy wysyła. Nie
Milena, nie! Nie chcę takiej męskiej cipy w domu! Co ja dziecku powiem jak
dorośnie?!
Miśka łyknęła kawę jakby to była setka wódki.
- Ty, a dlaczego nic nie powiedziałaś na mityngu? Znasz
przecież zasady. Jedno kłamstwo, czy zatajenie i wylatujesz – przypomniało się
Milenie.
- A daj spokój z tymi mityngami. To jakiś idiotyczne pomysły
Ireny, która nie ma swojego życia i dlatego lubi słuchać jak się inni męczą,
tak? Ja resztą jestem mężatką i sama wiesz, jak ona na to patrzy. Zresztą
nieważne!
Rzeczywiście
była na ten temat w grupie niejedna ostra dyskusja. Irena była za tym, żeby po
zamążpójściu ofiara, jak się wyrażała z widoczną satysfakcją, była pozbawiana
prawa do uczestniczenia w mityngach. Po protestach, które doprowadziły niemal
do rozbicia grupy, uległa i po głosowaniu jej propozycja upadła. Życie pokazało
jednak, że nie było o co kruszyć kopii. Dziewczyny, które wychodziły za mąż,
jakoś tak same odpadały z towarzystwa, mając na głowie męża, dziecko i cały ten
bałagan nazywany rodziną. Inteligentna Irena zdawała sobie sprawę, że ten
patologiczny w jej mniemaniu twór, stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla jej
pomysłu na życie, czyli życie życiem innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz