piątek, 26 października 2012

Stypa po męcziznach

No nareszcie się wziąłem do roboty, ale po prawdzie nie pisałem, bo nie miałem o czym, a wymyślać tematów mi się nie chce. Z drugiej strony wydaje mi się, że blog to forma, w której szczerość i autentyczność nastroju jego autora, jest podstawą jego prowadzenia.
No i nagle na tym zupełnym bezrybiu tematycznym, coś się pokazało. Stoję sobie na małej stacyjce podmiejskiego pociągu i czekam. A tu podjeżdża jeden samochód z samotnym facetem  w środku, potem drugi, ten już znajomek. Trąbi - podchodzę - cześć, cześć co słychać? Po żonę przyjechałem - odpowiada z pewną melancholią koleżka - z roboty wraca - dodał wyjaśniająco.  A ty - pytam. Ja w domu dłubię - odpowiada trochę wstydliwie. Acha. W domu. Znaczy, trochę sprząta, coś ugotuje, naprawi, wypije coś z sąsiadem, napali w piecu, żeby żonka po pracy miała ciepło itp. itd. Następny podjeżdża, też smutnawy i parkuje obok melancholijnego. To już mnie zainteresowało! Zacząłem bacznie obserwować to - już byłem pewien - socjologicznie i obyczajowo ważne zjawisko. Opuściłem nawet swój pociąg dla dobra sprawy i naliczyłem tych smutnych szoferów pięciu. Kiedy pociąg z wielkiego miasta wtoczył sie na przystanek, jak na komendę zapaliły się reflektory i w ich świetle pojawiły się te, na które czekali smutni panowie. Zadbane, sunące energicznym krokiem, z siatami w ręku, ONE, które co tu dużo mówić, przejęły inicjatywę i robią to, co robili dawniej faceci. Czyli pracowali, zarabiali, robili kariery i byli jakąś atrakcją dla tych ONYCH. Teraz to ONE są atrakcją dla tych facetów. Wracałem z podmiejskiej miejscowości do dużego miasta, pogrążony w mniej więcej takim samym smutku jak ci panowie o których ta historia. Teraz siędzę i o tym piszę. Wypiłem już jedno piwo, otwieram drugie i na tym się chyba nie skończy, bo czuję się jak na jakiejś stypie. Po kim? Po nas!
Pozdrawiam dr maruś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz