Wojna podobno blisko, to właściwie szkoda brać się za pisanie o czymkolwiek. No chyba, że o seksie, który sam w sobie przypomina kawał porządnej strzelanki.
Bo to najpierw przecież trzeba zrobić rozpoznanie terenu; warto, nie warto? Da, nie da? Dam radę, nie dam? Może sobie odpuścić i spróbować jutro? I wiele innych, nie mniej fundamentalnych.
Wiele wątpliwości pod czachą się kotłuje, prawie tak samo, jak w prawdziwym starciu na polu realnej bitwy, gdzie trup pada gęściej niż dzisiejszy kwietniowy śnieg..
Ale czy można z czystym sumieniem powiedzieć, że podczas miłosnych zapasów tych trupów jest daleko mniej? Z całą pewnością nie można. Też pada, zwłaszcza jeśli chodzi o tajemnicze zgony facetów w średnim wieku, w godzinach nocnych, a zwłaszcza w sanatorium. Ale przecież nie tylko.
Przeciwnik stawia nam coraz wieksze wymagania i trzeba się jakoś do tej nowej sytuacji przygotować.
Jeśli po rozpoznaniu terenu, znajdziemy się już w końcu na z góry ( lubz dołu) upatrzonych i ulubionych pozycjach, z reguły tracimy jakąkolwiek kontrolę nad sobą i w ten sposób nasze zwycięstwo może się okazać totalną i bolesną klęską. Zaraz po zakończeniu tego starcia, przeciwnik może się przecież okazać zupełnie kim innym, niż lekkomyślnie zakładaliśmy i teraz pozostaje tylko strategiczny odwrót z pola walki.
Niestety coraz częściej walczy się na nim nie fair. Krzysztof okazuje się być zgrabną i frenetyczną Anulą, a poczciwa Zosia agresywnym Stefanem, który pije i bije Zośkowe przyjaciółki.
Trzeba jasno sobie powiedzieć, że nadchodzą ciężkie czasy w tym temacie i w przyszłych miłosnych potyczkach, najważniejszą formacją na polu walki będzie właśnie ZWIAD I ROZPOZNANIE.
Żeby nie nadziać się na minę, czego życzy wam szczerze
drm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz