RECEPTY NA DŁUGI ZWIĄZEK

Mam znajomka co nie wychodzie praktycznie z domu, no może po jakieś niezbędne zakupy, bo twierdzi z całym przekonaniem, że na zewnątrz tak naprawdę nie dzieje Doszedł do tego wniosku po kilkudziesięciu latach badań nad tym zagadnieniem w towarzystwie równie dociekliwych kumpli, wypijając przy tym morze alkoholu i wypalając wagony fajek.  
Jeżdżą tramwaje, autobusy, ludzie łażą w te i wewte i nic się tak naprawdę nie dzieje, żeby warto było wyjść z domu. Wszystko to on widzi z okna swojego mieszkania i to mu wystarczy.
 Gdybyśmy wszyscy doszli do podobnych wniosków, można byłoby zapomnieć o globalnym ociepleniu i zanieczyszczeniu naszej umęczonej nadmiernym konsumpcjonizmem planety. Proste? 
Mniej więcej tak, jak recepta na długie pożycie w małżeństwie.
Trzeba mianowicie uprawiać seks bardzo regularnie, najlepiej dwa razy w tygodniu. Na przykład żona w czwartek, a mąż w sobotę...
To znacznie mniej skomplikowane od innej recepty, która zaleca co następuje:
Gotuj jej różne zupy, zapewniaj zróżnicowane orgazmy, nie wymagaj od niej za dużo, rób koło siebie wszystko co trzeba bez jej pomocy, jeśli przyłapiesz ją na zdradzie, zrób karczemną awanturę a potem przeproś za to, że się niepotrzebnie uniosłeś, od czasu do czasu zejdź jej z oczu, tak na miesiąc albo dwa, jeśli masz wąsy zgól, jeśli nie masz, zapuść  to pomyśli, że orgazm tym razem zapewnia jej znajomy z pracy... 
Dużo tego, a to dopiero początek.
Ja to chyba jednak  jestem za wariantem pierwszym...
Pozdro. drm