Kochani, zostałem anonimowo wywołany do tablicy z okazji Walentynek, chyba przez osobnika płci zbliżonej do mojej. Co prawda jest już po "ptokach", ale czuje się w obowiązku coś napisać, tym bardziej, że poruszony został temat wsparcia. Tak niestety jest ze wszystkimi tego rodzaju świętami, które do świętowania wymagają co najmniej dwóch, dwojga, dwoje partnerów, że mogą one przybrać zarówno przebieg radosny, jak i smętno-depresyjny. W zależności czy dysponujemy partnerem, który umożliwia nam świętowanie, czy wręcz przeciwnie. Jeśli mamy sytuację typu " wręcz przeciwnie" to nie ma czego zazdrościć i lepiej nie wychodzić tego dnia na ulicę. Widok tabunów rozgorączkowanych i otumanionych szczęśliwców, którzy mają komu kupić dużego, czerwonego lizaka z napisem - "bierz mnie, jestem cały twój, lub twoja", może być śmiertelnie niebezpieczny dla tych, którzy nie mają takich możliwości, z tych czy innych powodów. I chyba to jest właśnie istotne w tym całym ambarasie. Z jakich powodów "cierpimy" tak naprawdę. Często podejmujemy ważne wybory w naszym życiu, kierując się tylko własną wygodą, nie zostawiając sobie szansy na czynienie dobra innym. Nie zastanawiamy się nad tym za bardzo, aż do chwil takich jak święta wszelkiego rodzaju, przez które nie da się przebrnąć bezboleśnie w pojedynkę. Dlatego apeluję! Mniej zajmowania się własnymi sprawami, często urojonymi krzywdami przez niego, przez nią, a więcej myślenia o tym, jak uszczęśliwić kogoś, kto jest chociaż trochę nami zainteresowany, z tych czy innych względów. Nic nie boli nas bardziej, niż obojętność drugiego człowieka. Reasumując, korzyść jaką widzę z tego rodzaju święta, jak Walentynki, to dodatkowa możliwość uświadomienia sobie, jak ważna jest troska o to co już mamy, a jeśli nie mamy, to zadania sobie pytania dlaczego tak jest. I oczywiście bez obwiniania o to całego świata. Problem najpewniej tkwi w nas samych. Jest takie powiedzenie, które dobrze obrazuje to co chcę Wam przekazać.
" Daj mi trochę, dam ci wiele. Daj mi wiele, dam Ci cały świat". I tego się trzymajmy, pozdrawiam ciepło drm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz