DAWANIE A RÓWNOŚĆ PŁCI

Byłem wczoraj u pana Romana już nie z interesem ale tak sobie żeby posłuchać co ma do powiedzenia, bo sam nie miałem pomysłu na pisanie. Zaczął od pogody, bo go łamało w kościach a skończył na równości płci...
- Panie, jaka tam równość płci? Zobacz pan co się dzieje jak pan nabrał nagle i niespodziewanie ochoty na  seksualne wykorzystanie żony. Co pan usłyszy? 
Jutro, pojutrze, najpierw przybij listewką, posprzątaj, przynieś z piwnicy węgiel, kup kwiaty i w końcu człowiekowi się odechciewa. 
A jak ona ma chęć to pan masz natychmiast wykonać zadanie i to na bez żadnej fuszerki. A spróbuj pan powiedzieć, że pana głowa boli... Szlaban na pół roku. Stąd tyle rozwodów bo człowiek idzie w końcu po pomoc do koleżanki a te tylko na takich desperatów czekają. Zwłaszcza dzieciatych, sprawdzonych w temacie. 
O dzieciaki teraz niełatwo, nie to co kiedyś.. Wystarczyło, że człowiek stanął koło takiej i już była w ciąży a teraz... Parę lat trzeba, technologii i cudu na koniec, żeby coś z tego wyszło. Żarcie zatrute, woda z plastiku, komórki no i czekają prawie do emerytury z tym rodzeniem. Ech panie, szkoda gadać..
 I gdzie tu równość płci? 
Jeszcze nie tak dawno słyszałem jak tu rozmawiały takie wyrywne.. Jedna do drugiej skarżyła się, że chciała mu dać ale ta niemota nie wiedział o co jej chodzi. Na marginesie to z tymi facetami  też teraz nieciekawie...
Kończąc temat. Dopóki to one będą dawać a nie my to żadnej równości płci nie będzie - zakończył pan Roman i poszedł zapalić elektronika.
drm